- A więc, ja pójdę przyszykować dla Ciebie miejsce a Ty idź spakować swoje manatki... - mówię radośnie ale po chwili specjalnie dodałam - Tylko nie przychodź mi z całą jaskinią, bo później się okaże że dla nas nie będzie miejsca! - powiedziałam drocząc się z nim i pociągnęłam go lekko za grzywę. Szybko go wyminęłam i ruszyłam galopem do swojej jaskini. Chciałam trafić do jaskini jak najszybciej, bo ostatnio trochę się rozleniwiłam i zapomniałam posprzątać!
Po dwudziestu minutach biegu, w końcu dotarłam na miejsce. Szybko zaczęłam sprzątać i szykować posłanie dla Arta. Sprzątanie na szczęście nie zajęło mi dużo czasu, więc gdy miałam jeszcze trochę czasu, to zajrzałam do spiżarni i sprawdziłam zapasy. Na szczęście było ich wystarczająco, jednak zawsze wolałam sprawdzić. W niektórych miejscach były kwiaty, bo lubiłam, gdy w jaskini pachnie świeżymi kwiatami, które były niedawno zrywane. To dawało jaskini ciepła. Przed wejściem do jaskini wisiały gęste zarośla, które ciągnęły się aż do ziemi. Dzięki temu miałam więcej prywatności, a w gorące dni, jaskinia dawały przyjemny chłodek, gdyż gorące powietrze tak szybko nie wdzierało się do środka. W zimie natomiast zatrzymywały ciepło w środku.
Cieszyłam się że poprosiłam o to jedną z zielarek, która miała władze nad roślinnością i to dla mnie specjalnie zrobiła. Stałam w spiżarni zamyślona, gdy nagle usłyszałam jak ktoś wchodzi do jaskini. Powoli wyjrzałam w tamtą stronę i zobaczyłam Arta, który chował coś za sobą. Szczerzył się do mnie i już wiedziałam że coś knuje.
- Co znowu zbroiłeś? - pytam się go specjalnie lekko wzdychając i uśmiechnęłam się do niego ciepło.
< Art? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz