Udało mi się zauważyć jego lekkie zakłopotanie i zawstydzenie.
Uśmiechnęłam się na ten widok, bo nie czułam do niego złości o to, że w
ten sposób zaowocowała nasz znajomość!
- Pewnie masz rację... ale
cieszę się że jednak mnie śledziłeś! powiedziałam i go pocałowałam,
żeby go trochę podnieść na duchu. - Gdyby nie to, to teraz byś nie był
na mnie skazany...- mówię drażniąc się z nim.
- Prędzej Ty jesteś na mnie skazana - powiedział już weselej.
- W to nie wątpię i nie mam zamiaru się temu sprzeciwiać - mówię słodko.
- Uważaj bo możesz nie wiedzieć, o co prosisz...- mówi tajemniczo.
- Czy to groźba? - pytam powstrzymując śmiech.
< Art? xd >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz