piątek, 8 lipca 2016

Od Daeven'a cd. Kaskady

Wszystko się zakończyło, a ja czułem się jakby to był początek mojej walki. Nigdy nie chciałem wykorzystać mojej umiejętności zabicia kogoś, wiem, jak to jest po drugiej stronie...
Szedłem w tyle, w myślach bezustannie powtarzałem sobie, że postąpiłem słusznie jednak sam nie do końca w to wierzyłem. Rana na moim boku nie paliła już tak bardzo, a siły, które straciłem podczas walki powoli do mnie wracały.
Kiedy doszliśmy na miejsce dokładnie mnie zbadano. Było zupełnie tak, jak się spodziewałem. Rany nie były obszerne ale zalecono mi odpoczywać. Chciałem jak najszybciej zobaczyć Kaskadę, jednak mogłem zajrzeć do niej dopiero na drugi dzień.
Byłem koniem stworzonym do zabijania, od dziecka przygotowywano mnie na momenty takie jak dzisiaj. Nie mogłem jednak pogodzić się z myślą, że odebrałem komuś życie. Wiedziałem jednak, że gdybym nie postąpił w taki sposób Kaskada by już nie żyła.
Wstałem wcześnie rano. Od razu udałem się do Kaskady. Klacz spała kiedy do niej przyszedłem. Nie chciałem jej budzić, przez ostatnie dni przeszła bardzo dużo. Kiedy miałem wychodzić usłyszałem jej cichy głos.  

<Kaskada?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz