sobota, 9 lipca 2016

Od Contesima - cd Midway

Jak cudownie wreszcie być zrozumianym. Nie jestem wypytywany przez Midway, nie czuję u niej tej zwyklej u innych straszliwej ciekawości. To takie... relaksujące. Tak, brak ciekawości u kompana może być relaksujący...
- A jeśli mowa o burzy... - wymownie spojrzałem na gnane mocnym wiatrem ciemne, wręcz czarne chmury. - Chyba właśnie się zbliża.
Uśmiech rozjaśnił pysk Midway, podobnie jak mój. Patrząc na klacz poczułem więź, jaka łączy przyjaciół. Widziałem jej podekscytowany wyraz twarzy, widziałem jej oczy, które widziały już tak wiele, a mimo wszystko jeszcze potrafią się uśmiechać, widziałem jej naprężone ciało, gotowe do nagłej ucieczki przed burzą. Widziałem całą jej istotę i myślę, że jest to najważniejsza osoba w moim życiu. Kocham ją. Kocham jak przyjaciela.
Zaśmiałem się, widząc niebezpieczną burzę pędzącą w naszym kierunku. Midway również zaczęła się śmiać. Staliśmy obok siebie, śmiejąc się, gdy deszcz uderzył nas w pysk, gdy wiatr nadszedł starając się nad zwalić z nóg i wreszcie gdy burza, ta ogromna burza zjawiła się nad nami i z błyskawicami starała się nas przepędzić. A my się śmialiśmy...
(Midway?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz