Do końca nie byłam pewna czy się zgodzić, ale kolejna dawka pewności siebie sprawiła, że przestałam się wahać. Raz kozie śmierć, jak to mówią. Nieraz warto ryzykować, bo może się okazać, że przez brak ryzyka straciliśmy coś bardzo ważnego.
- O ile to nie problem, to ja bardzo chętnie. Akurat tego miejsca jeszcze nie widziałam. - powiedziałam z uśmiechem, który w jakiś magiczny sposób zakwitł na moim pysku.
- Żaden problem. - zapewnia mnie ogier i ruszamy.
Po chwili już idziemy a ja szukam jakiegoś tematu do rozmowy. Nie chcę wyjść na osobę niepewną i mało rozmowną, szczególnie, że Arot wydaje się sympatyczny.
- Czym się tutaj zajmujesz? - pytam z ciekawością - Chodzi mi o stanowisko.
- Jestem wojownikiem. - odpowiada mi dość szybko
- Oo, a ja jestem obrońcą. - mówię, już coraz mniej spięta - Kiedyś zastanawiałam się nad posadą wojownika, ale w końcu nie byłam pewna. Coś szczególnego podoba Ci się w twoim zawodzie czy traktujesz to jedynie jako pracę do zrobienia? - pytam.
Arot?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz