Dziś czułam niesamowite przytłoczenie. Było mi ciężko na duszy. Nie wiem czemu. Za czymś tęskniłam. I to bardzo mocno. Za czym? Sama nie wiedziałam. Czegoś było mi brak. Do tego stopnia, że zostawiłam plany terenów w jaskini, odesłałam dzisiejsze sprawozdanie strażników i wybrałam się na wycieczkę. Świetna z ciebie alfa, Havano.
Znalazłam się nad Jeziorem Roku. Jeziorem, które miało powiedzieć mi prawdę. Lub nie. Gęstwina traw przysłaniała mnie do połowy, a sierść idealnie zlewała się z kolorem trzcin. Czułam jak po moim policzku spływa łza. Ja płaczę. Nie wstydzę się tego, a jednak rozglądam się dookoła czy nikogo nie ma. Jestem chyba rozkojarzona, bo za chwilę ktoś do mnie coś szepcze.
Odwróciłam się gwałtownie, widząc kasztanowatego ogiera. Jego sierść również zlewała się z otoczeniem. Bardzo możliwe, że dlatego nie zwróciłam większej uwagi.
-Słucham?- spytałam, ocierając łzy.
-Pytałem czy wszystko w porządku- powtórzył, zniżając głowę.
-Tak, tak, Jasne- pokiwałam głową, posyłając mu delikatny uśmiech- Wszystko w porządku- po chwili stanęłam prosto, patrząc na niego opanowanym spojrzeniem. Mogło się wydawać, że z lekka chłodnawym. Cóż... od tamtego zdarzenia... coś się we mnie zmieniło.
-Jezioro Roku to niezbyt przyjemne miejsce na zwiedzanie- odparłam, pokazując głową okolicę- A z tego co wiem i widzę chyba jesteś nowym członkiem stada?- bardziej stwierdziłam niż spytałam, ale nie wypadałoby sugerować coś od razu.
Maven?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz